Przejdź do zawartości

Strona:J. I. Kraszewski - Nowe studja literackie T.I.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
129

Kto im gani te brednie, heretykiem zowią.
................
Wolę tu nie obrażać animuszów chorych
Do pomówienia dawnéj wiary barzo skorych
Kładę to na Biskupy i na starsze głowy.

Kwesty, jałmużny i z nich wypływające nadużycia, szeroko opisane — ciekawa znowu kartka, do historij obyczajów. Najobszerniejsze są zawsze opisy scen, o których poeta mógł powiedziéć:

quorum pars magna fui.

Przechodząc do obyczajów dworskich i wojskowych, nieszczęśliwy małżonek tak maluje gachów, których nauczył się znać we własnym podobno domu.

Za nic widzisz niecnoty pacholarzów onych,
Co patrzą cudzych żonek, żonek wyłysionych,
Muskanych i barwionych i kamforowanych,
Koszczonych, malowanych, podolejowanych.
Patrzajcie jak się stroi ón czuryło młody,
Czuprynę podmuskuje, kocha się z urody:
Ostrzy wąsik, uczy się mrugać na uczynne.
................
Niémasz nic męskiego w nim, lecz jako szort płaski,
Migi, mrugi i mizgi ma za datek łaski:
Całuje rękę, wzdycha, mówkę sobie stroi,
Ani się ludzi wstydzi, ani Boga boi....
Mniema by wszyscy ślepi, jedno ón sam widzi,
A no co żywo, z niego jeszcze wczoraj szydzi.
Sięga gdzie nie przystoi, mówi co niesłusza,
Nie czuje się, choć ludzi cnotliwych obrusza,
A gdy cnota stateczna, więc pan do niecnoty
Tam już ma wolny przystęp szerokiemi wroty