Strona:J. I. Kraszewski - Nowe studja literackie T.I.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
101

litowskiego, Grochowskiego, Twardowskiego, Miaskowskiego, Szymonowicza, co upadek jego wstrzymują, co czysto jeszcze piszą, powoli już fermentuje, dekomponuje się, psuje, pokrywa wrzodami łaciny, obwija szarym płaszczem retoryki i w pada w długą chorobę, na którą dają mu leki, od choroby gorsze jeszcze.
Ależ i stan kraju, nie dozwala myśléć o języku, o ukształceniu go, o literaturze; zamieszki, wojny, rozruchy domowe, zaprzątały wszystkie głowy, resztę swobodnych zajmowała walka z reformą, dopiéro w XVII wieku stanowczo pokonaną, a zawsze podnoszącą głowę i wołającą głosem upokorzenia i złości — nie dam wam pokoju! Już po Kochanowskim, Górnickim, Reju, tuż obok współcześnie ze Skargą, wyradzali się ludzie z pogardą niesłychaną dla języka własnego; ukazuje się głośny nad miarę Sarbiewski, którego jedynym dziełem polskim jest licha dosyć mowa pogrzebowa; naśladowca pokorny Horacego, w sukni Jezuity!!! Sarbiewski w naszych oczach podobny jest wielce zręcznemu fałszerzowi antyków. Żyjąc w XVII wieku duszą przeniósł się w starożytnych świat, przyswoił sobie język ich i mierzył swą doskonałość, zupełném zaparciem się siebie, swéj narodowości, indywidualności i stanu. Jest ón