Strona:J. B. Dziekoński - Sędziwój.djvu/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

terem; ale trzeba natężonej, ciągłej mocy i nieustraszenia, o jakiem ci się nie śniło. Kto się potworowi oprzeć nie zdoła, staje się jego służalcem; staje się nieszczęśliwym nad znaczenie tego wyrazu; miryady lat nieoczyszczony, poza grobem, nim dostąpi palmy pokoju, którą prostem życiem i cnotą dostępuje najnieumiejętniejszy wieśniak. Tysiące silnych, potężnych i wytrwałych stawało z nim do walki, a jakże niewielu wyszło z tryumfem!
— Adela jeszcze nie zginęła dla ciebie; jeśli ją ukochasz prawdziwie, ja wesprę cię, odzyskasz ją. Jeśli nie tę, to ci dam inny kwiat, pełny miłości, o jakiej nie masz pojęcia; półanioła, półdziewicę, z nią niebo ziemi mieć możesz. W kraju twoim tysiące dróg otwartych dla dusz działalnych, namiętnych, jak twoja. Prędzej, niż się spodziewasz, dojdziesz znaczenia, wieczystej sławy, będziesz przytomny braciom, a to więcej znaczy, niż kamień mędrców. Majątek twój i tak zniszczony, reszty nie rzucaj niebacznie na szalę losu; nie idąc za radami Rogosza, możesz być błogosławionym i błogosławić tę chwilę, w której posłuchałeś tej rady.
— Już zapóźno — odparł młody alchemik.
— Więc ciągle rozumiesz — mówił Kosmopolita — że mądrość jest szczęściem?
— Nie — rzekł Sędziwój — ale jest więcej, niż szczęściem!