Strona:J. B. Dziekoński - Sędziwój.djvu/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że kochać. W miłości i ziemskiem szczęściu możesz być szczęśliwym! Wróć się, całą moją umiejętnością doprowadzę cię do portu.
— Nie! — rzekł Sędziwój — już zapóźno! przysięgi, którem jej czynił, natchnęła żądza serca, a nie myśl; myśl, która jedna ma prawo rozkazywać człowiekowi! Ja czyniłem, nie wiedząc; poznaję teraz, iż miłość nauki pochłonęła wszelkie inne przywiązanie.
— Boś nie znał prawdziwej miłości — rzekł mędrzec — boś w kochance nawet siebie tylko kochał.
— Jeślim jej nie znał — zawołał Sędziwój — tom ją przeczuwał; miłość, drobne, bezsilne uczucie, które jednego serca zapełnić nie zdoła, gdy mądrością mogę pełnemi rękoma rozsiewać szczęście dokoła; pozioma miłość ukochanej istoty obronić nie umie, gdy ty mądrością nad obcymi czuwałeś! Ja z rozkoszą zrzekam się miłości.
— Nie dosyć na zrzeczeniu się; gdybyś nawet zrzekł się ojczyzny, rodziny, przyjaciół, kochanki, nazwiska nawet własnego i sławy, nieznany poprzysiągł wszystkie godziny twego życia poświęcić tylko samej nauce, i takbyś jeszcze nie był pewnym korony mistrza; bo na progu przybytku, do którego chcesz się dostać, spoczywa straszliwy wróg rodu ludzkiego, naprzód musisz jego zwalczyć; — taka walka jest okropna! Nie dość na to odwagi chwilowej, jakiej potrzeba, aby zostać boha-