Strona:J. B. Dziekoński - Sędziwój.djvu/269

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I ocucił się z uniesienia, z twarzą rozkosznemi łzami zlaną.
— Niech twój sen będzie ci przewodnikiem, a łzy twoje chrztem! — odezwał się głos.
Sędziwój, rzucając łzawem okiem na flaszkę kryształową, pamiątkę po Kosmopolicie, pełną eliksiru, nalał go w puhar i spełnił ochoczo toast nowego życia.
Cały świat cudownej sztuki nagle otworzył się dla niego. Zdobył szukaną harmonię; granice świata widomego tak dla niego zniknęły, jak zawady myśli.
A z wszystkich krańców ziemi zabrzmiały razem głosy mędrców, rozproszonych, a jednak związanych i połączonych wielkiemi prawami.
— Witaj, nowy bracie! Jako Feniks, odrodzony z popiołów twojego życia.




IX.
Zakończenie.
„... Takiego celu,
„Bogu wiadomo, nie miałem wtedy“
Szekspir. Kr. Henryk Cz. II. ks. I.

Nazajutrz rano zajechała Krawarz czereda pachołków i dworzan, których Rogosz do swej pomocy przywiódł, aby zabrać silą Sędziwoja, przetrząsnąć jego mieszkanie i zaspokoić tym sposobem zemstę i chciwość. Na progu pracowni zastał jeszcze klęczącego Ja-