Strona:J. B. Dziekoński - Sędziwój.djvu/231

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

katuszą i wnet zaćmią chwilową pogodę jej nieba.
Dla zapełnienia długiego czasu i przepędzenia go, zaczął pisać. Dawne wyobrażenia, doświadczenia, pojęcia, z któremi wzrósł i tyle przemian doznał, obfitej dostarczyły mu treści.
Wikłał je w jedno, tajemnicze wysłowienie, do którego przywykł ciągłem rozczytywaniem pism alchemików, i w ten sposób tworzył rozprawy bez widomego, wyraźnego celu; gdzie jaśniejsze prawdy, odziane w poetycką formę, pomieszane z domysłami, marzeniami i zagadkami, do którychby i sam autor nie znalazł nieraz klucza, tworzyły w owych czasach uwielbiane i powszechnie czytane pisma alchemiczne i kabalistyczne.
Tym sposobem po kilkoletniej przerwie, znajome już wszędzie imię Sędziwoja zjawiło się znowu i, w tysiącznych drukowane egzemplarzach, cały świat obiegło. Wszyscy byli pewni, iż w pismach człowieka, który tak niewątpliwe dał dowody swej sztuki, tkwi wskazówka do odkrycia wielkiej tajemnicy. Dzieło jego zyskało niesłychane powodzenie. Tłómaczone na wszystkie języki, w niezliczonych wydaniach, było w ręku nie tylko alchemików, lecz wszystkich, mających chęć zyskania łatwych bogactw.
Cichy Krawarz stał się od tego czasu bie-