Strona:J. B. Dziekoński - Sędziwój.djvu/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się przeciąg czasu, szukałem cię wszędzie i napróżno. Co mnie się nie udało, zdrada i zemsta tego dokazały; Bodenstein wynalazł cię, aby wtrącić do więzienia. Dla dostania się tutaj sprzedałem ostatnią moją własność, dom w Krakowie; musiałem uniżyć własną pychę, i dotąd, uchodząc za Adeptę, musiałem wyznać Elektorowi, iż jestem przywłaszczycielem; że ty ofiarowałeś mi ten zgubny dar; musiałem spodlić się podstępem, obiecując wyłudzić z ciebie tę tajemnicę. Pod tym tylko pozorem otworzono mi drzwi tego lochu. Warta upojona, wszystko przygotowane, Arminia czeka cię, mistrzu! za wszystkie udręczenia, któreś na duszę moją zwalił, przyszedłem, aby cię uwolnić!
— I przyszedłeś, aby w końcu żądać nagrody?
— W tej chwili nie pytam o nagrodę, nie żądam nic, tylko mi powróć własność moją — pokój duszy, który mi wydarłeś! Wróć mię do ciemnego nieznanego stanu, z któregoś mnie wyciągnął, powróć wiarę w miłość ludzkości, dawne moje istnienie!
— Czy przed wymówieniem tych słów, wspomniałeś na przestrogi, dawane ci w celu odciągnięcia od zawodu, w który lekkomyślnie rzucić się chciałeś?
— Teraz — rzekł Sędziwój — pamiętam tylko, czem byłem, a czem się stałem. Pamiętam, iż ty wtrąciłeś mnie w przepaść, nie o-