Strona:J. B. Dziekoński - Sędziwój.djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Pominąwszy twoje zbrodnie, niezłomnem słowem przyrzekamy ci łaskę i przebaczenie, pod warunkiem, abyś wyjawił tajemnicę robienia złota i przyrządzenia proszku czerwonego...
— Nierozsądni! — rzekł brzmiącym głosem Kosmopolita, prostując się i powstając z siedzenia, a oczy jego nowym zajaśniały ogniem — żądacie tego, co nie jest w sile człowieka! Żądacie, aby na wasze prawnego paragrafu zaklęcie, wysoka palma schyliła swój wierzchołek, abyście bez pracy z jej korony zerwali owoc; tego ani ja, ani wielki mistrz nauczyć was nie zdoła. Bo i któżby chciał niebieskie tajemnice bezkarnie rzucać w brudne błoto ziemi!
— Setonie! — rzekł znowu sędzia — wspomnij na Malleus maleficarum, straszliwa kara czeka fałszerzy i czarowników!
Obwiniony, po chwili milczenia, z najwyższą niechęcią odezwał się:
— Słowa! czcze słowa chociażbym je objawił, czegóż was nauczą! Nędzny przepis, formuła do łamania myśli, paraliżowania cierpliwości, gdy jej ducha nie pojmiecie! — A wtedy dmuchaj na węgle, praż całe lata w tyglach, a zamiast ożywczego blasku kamienia mędrców tylko popiół i pot własny i wściekłość omylonej nadziei zbierać będziesz! — O, prawda! święta prawda, że człowiek silną wiarą w odwieczną przyczynę związany z wyż-