Strona:J. Łepkowski, J. Jerzmanowski - Ułamek z podróży archeologicznej po Galicyi odbytej w r. 1849.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

obrzędami odbywa się w téj okolicy ów stanowczy akt życia ludzkiego, zaprowadziła nas do świątyni. Nigdybyśmy się jednak nie spodziewali, aby ta pełna uroczystego smutku chwila, co nas mimowolnie strachem i bojaźnią przyszłości przejmuje; aby ta mówię chwila, rozśmieszyć mogła. Rzeczywiście byłto komiczny widok. Ślepy na jedno oko kramarz, wychudły, obdarty dzwonnik, w uroczystéj postaci z ogromnemi waltorniami postępowali naprzód. Niestrojnemi głosy, najpodobniejszemi do myśliwskich lub pasterskich zwoływań, napełnili świątynię. Za nimi szedł organista z bębnem, wybijając marsz, jakby do attaku. Wreszcie ksiądz i kondukt z trumnami zakończyły pochód. Po ustawieniu zwłok na miejscu, trąby i bęben założyły swą rezydencyą na chórze, gdzie się od czasu do czasu odzywały.
Narzędzia te muzyczne, przy każdéj większéj kościelnéj paradzie koniecznie użyte być muszą; a biédny chłopek więcéj płaci za pogrzeb, byleby tylko owa trąba z bębnem dodawała parady przy odniesieniu zwłok nieboszczyka na miejsce wiecznego spoczynku. Wina zaiste wielka spada na kapłanów, że dozwalają, by obrzęd religijny mógł się na sposób komedyi odbywać, z towarzyszeniem niestrojnych waltorń i bębnów. Zwróciliśmy także uwagę naszę na babieniec, którego drewniane ściany, są całe utkane zębami ludzkiemi. Jestto zabobon, w skutku którego dla uratowania się od bólu zębów, wyrwane w przedsionku kościoła, Bogu, jakby jakiemu pogańskiemu bóstwu składają w ofierze. Po nabożeństwie, jak wszędzie, tak i tu udają się włościanie do karczmy. Pijaństwo nie jest tu tak, jak w dolinach pospolitém. Karczma jest dla włościan i dworskiéj służby gazetą. Z natury swéj położona przy gościńcu pocztowym, zdolną jest jak gąbka do wsysania w siebie nowin od przejezdnych. Jestto niejako wędka, na którą karczmarz łowi grajcarki. Przy kieliszku gorzałki, lub tańszego tu niż gdzieindziéj wina węgierskiego, skąpo udziela on nowin, aby gości dłużéj zabawił. Snują się też plany i domysły po głowach wiejskiéj intelligencyi. Kończą się one zwykle prorokowaniem nowéj jakiéj wojny; np. cesarz pójdzie z wiosną na Francuza; a wreszcie z zwykłym wnioskiem: „przecieto da Bóg, że będzie lepiéj”, rozchodzą się dyplomaci. W ogóle góral mało o polityce rezonuje; ani panu, ani urzędnikowi nie wierzy, na nic podpisać się nie chce, i przy staréj wiedzy uporczywie zostaje. Młode jednak pokolenie, obfitszy zapewne