Strona:J.I.Kraszewski - Czercza mogiła.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żeby to były żarty, z panem ich nie ma — nie posłuchacie to i ze wsi się chyba wynoście. Tu nie ma co żartować, bo się na całej gromadzie mścić będzie. Wy go tak nie znacie jak ja...
Chłopi zafrasowani spojrzeli po sobie, a tuż wniesiono wódkę, którą przemyślny Żużel dać kazał i sam z kieliszkiem w ręku częstować rozpoczął wkoło od najstarszych.
— Do ciebie Semenie, a wy macie rozum — rzekł do gospodarza najwięcej mającego wpływu na gromadę — wy rozumiecie to, kiedy starszy co każe a słuchać go musisz, to grzech kiedy jest, na starszego nie na was pada. Gromada powinna pamiętać o sobie, bo nasz pan nie daruje... kiedy trzeba to trzeba... i ja temum nie rad, a co robić, skaczy wraże jak pan każe.
Chłopi pokiwali głowami, ale Semen się odezwał:
— A wy nie wiecie co to mogiłę rozkopać i nieboszczyka poruszyć? Nie słyszeliście co się stało w Gruszej górze, będzie temu lat sto a może i więcej, toć wszyscy ludzie wiedzą.
— Nie, nie wiem.
— No, to posłuchajcie, i małe dziecko wam powie naokoło o mil dziesięć. Na polu garncarza była mogiła, ale mniejsza od Czerczej... i tak mu siadła, że ją oborywać musiał, a najlepszy kawał gruntu zajmowała. Z dziadów pradziadów nikt jej nie ruszał, nawet krzyż dawniej stał na niej, ale wypruchniał i powalił się. Garncarzowi zaświtało coś w głowie, jakby nie ta mogiła, miałbym więcej kopą żyta albo i dwoma.