Strona:J.I.Kraszewski - Czercza mogiła.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dał znak gromadzie, żeby milczała i w te słowa się odezwał:
— Co tu dobrodzieju mówić? z nas nikt dobrze nie wie, czyja tu prawda! Z dawien dawna kłóciliśmy się o granice, Serebrzyńce z Krasnem, a nikt nie pamięta z czego to poszło. Ja starych czasów jestem, a tyle słyszałem co i synowie i wnuki. Ten tak mówi, drugi inaczej... a pan Bóg jeden wie, kto praw...
— No, ale jakżeście słyszeli, czy to kopiec czy mogiła?
— Jedni rozpowiadają, że kopiec, a drudzy mówią że mogiła — odparł stary oglądając się na pana, który się zżymał — kto tu dojdzie czyja prawda?
— No, a wam jakże się zdaje! — przerwał Bruderkowski niecierpliwie — o la Boga nie bałamućcie.
— Co ja wiem! — szepnął staruszek — może to i kopiec.
— A widzicie państwo, świadczą najstarsi, że to kopiec — podchwycił Wiła.
— Proszę nie przerywać — podnosząc laskę rzekł Szumczykiewicz — i zostawić nam wnioskowanie. Mówcie drudzy.
Krasniańscy spojrzeli po sobie widocznie pomieszani, bo im się kłamać nie chciało i młodszy któryś wziął się na fortel.
— Czy to kopiec czy mogiła — odpowiedział — co mam wiedzieć, jaśnie wielmożny panie, a to pewna, że za ojców, dziadów i pradziadów naszych zawsze z dawien dawna granica nasza szła od kamienia Łycho przez Czerczę do Semenowej Barci. Serebrzynieccy się wdzierali,