Strona:J.I.Kraszewski - Czercza mogiła.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pogrzebem i całym obchodem sam już się Żużel zatrudniał, który jak powiada, mało nie oszalał wśród tych wypadków, tracąc głowę, przytomność i siły. Hawnula tymczasem w izbie strzeżonej zamknięto a ciału nazajutrz sprawiono pogrzeb przystojny.
Ogromna moc ludu z miasteczka i wsi sąsiednich zbiegła się nań, zwabiona odgłosem dziwnych zeznań dziedzica Krasnego, powiększonych trójnasób przez ciekawych co ją powtarzali. Urzędnicy, duchowieństwo sproszone, sąsiedzi, wieśniacy szli długą za wozem żałobnym procesją, a tuż za trumną z zakutemi żelaznym łańcuchem rękami, z obnażoną głową, w prostej sukmanie, wedle własnego życzenia, szedł zabójca, otoczony pachołkami.
Nad mogiłą upadł biedny pod ciężarem rozpaczy i boleści, tak że go na rękach ztamtąd wynieść i na wóz włożywszy, wprost do więzienia odwieźć musiano.
Dwór w Krasnem opustoszał od tej chwili. W miasteczku odegrały się ostatnie sceny tego dramatu, przed zgromadzonym sądem zeznał zabójca winę swoją publicznie i na gardło osądzony został. Nie pozwolił w sprawie swojej stawać żadnemu obrońcy i wyrok przyjął z pokorą na klęczkach.
— Do wyroku tego — rzekł po chwili namysłu — jeśli mi wolno jedno mej woli rozporządzenie dodać, uczyńcie sędziowie jako was błaga skazany. Spełni się nade mną sprawiedliwość, przykładem będę dla zatwardziałych, ale pamięć krótka. Chcę bym pokutował po zgonie i nie leżał na święconej ziemi wśród zmarłych,