Strona:J.I.Kraszewski - Czercza mogiła.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A że się miotał wśród tego niesłychanego ryku jak opętany, ludzie go pochwycili przez litość i chcieli zanieść do łóżka, ale obróciwszy się, otrząsnął tylko i jak pył ich od siebie odrzucił. Twarz zakrywszy rękami, dziwnemi głosy się zachodził, gdy drzwi idące wprost od pokoju chorej żony do pierwszego, które zawsze bywały zamknięte, rozwarły się i kobieta w bieli, blada, wielkiej piękności, z czarnemi rozognionemi oczyma, nagle wybiegła z nich, stając przeciwko niego. Chociaż zrazu postrzedz jej nie mógł, bo oczy miał zakryte, Hawnul jakby przeczuł to ukazanie się żony, odpędził ludzi wskazując im drzwi ruchem ręki rozkazującym, i pozbywszy się ich, zatrzasnąwszy wnijścia, stanął jak obwiniony przed sądem, wobec niewiasty, której wzrok szukał na próżno czegoś jeszcze więcej prócz niego.
Żużel sam z całego tłumu dworaków przyzostał pod drzwiami i niepohamowana jakaś ciekawość oko jego zwróciła w szparę, przez którą mógł reszty tej sceny być świadkiem.
Nic, jak powiada, straszniejszego w życiu swojem nie widział. Kobieta jak cień wybladła, schorzała, drżąca, stała we drzwiach słupem, a olbrzym ów silny przed chwilą, oparty o stół winowajca, zginał się unikając wejrzenia jej oczów. Trwało to chwilę tylko.
— Gdzie dziecię moje? — odezwał się głos kobiety — Samuelu! tyś je porwał ode mnie? gdzie jest dziecko moje? powiedz... mów nielitościwy coś z niem uczynił?
Hawnul milczał z głową spuszczoną, po chwili wyrzekł niewyraźnie: