Strona:Józef Wilhelm Rappaport - Nowe monologi.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

celanowe miski z wodą, jak stoją w Warszawie? Na tej stypie niby, co to dla nas urządzili, posadzili me obok jakiejś ministrowej, ale że me trochę znudziło w dołku, tak dwa razy splunęłam sobie na podłogę. A wtedy jakiś panisko w czarnej kapocie podsunął mi taką porcelanową miskę. Myślałam, że mnie paralusz trzaśnie! „Weź pan te miskę — zawołałam — bo dalibóg napluję do niej — i co wtedy będzie?“
Nie dziwota, że Walek tak sie rozpaskudził w tej Warszawie i teraz nawet mi mówił, że chce ze swoich dietów wystawić za stodołą jakiś (zastanawia się)...kiej zapomniałak... (po chwili namyśla przypomina sobie) Aha!... Jakiś wajterklozet, czy kiej diabeł! Muszę się księdza proboszcza, lebo organisty zapytać co znaczy ten wajterklozet, bo widzi mi się, że to znowu pewnie jakiś pański wymysł... Ale to wszystko jest byleco, wobec tego nieszczęścia co mnie przez tego niedojdę spotkało! (załamuje ręce) Moiściewy! Takie nieszczęście na gładkiej drodze! I ktoby to był pomyślał, że spadnie to na mnie jak pieron z jasnego nieba!... (płacze) O Boże, Boże, za co mnie tak karzesz?... Zawsze żyłam jak Bóg przykazał i grzechu na głowę nie ściągałam — a tu takie nieszczęście i taki wstyd! (płacze i zawodzi) Jak ja się ludziom w oczy popatrzę? Toć mnie przecie będą palcami, przez tego huncwota wytykali! (spazmatyczny płacz) O Jezu! Taki wstyd, taka publika na moje stare lata!... (uspakaja się i ociera kraciasta chustką oczy) Żebych choć była wiedziała, że ten hycel mi ściągnie taką hańbę na głowę, byłoby mi lżej — a tu pieron z jasnego nieba! (przez łzy szlochając od czasu do czasu) Dzieciom hańbę na głowę ściągnął, mnie skrzywdził i sponiewierał, na pośmiewisko uczciwych ludzi wystawił... (gwałtowny płacz) I za co?... Za to, żem mu pięcioro dziecków urodziła i wzięła go