Przejdź do zawartości

Strona:Józef Wilhelm Rappaport - Nowe monologi.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cić! Co to jest, rozbój, czy jaka cholera? Puść pani ten kawałek mięsa! (widać wstrząsane szamotaniem się, płótna kulis). Wal panna prosto w zęby! (część kulis pada na środek sceny). Nie bij panna pod żebro, ale prosto w zęby! (Kurtyna zapada — po chwili wybiega aktor przed kurtynę, którą sobie rękami podnosi — na twarzy ma czarny ślad odbicia całej ręki — do publ.). Ładny tyjater! Proszę popatrzeć, jak mnie Otello urządził. (Pokazuje ślad na twarzy). To przecież widać czarne na białym! Tak dalej być nie może! Chodźmy wszyscy do kasy, niech nam oddadzą pieniądze za bilety! To jest tyjatyr? To ma być tyjater (w pasji). To jest menażeria, to jest panorama to jest sejm — a nie żaden tyjater! Pieniądze nam muszą oddać! (wbiega po schodkach). Chodźmy do kasy, bo inaczej te zawołoki nam zwieją, gdzie pieprz rośnie! (zawraca na scenę). Ja jeszcze na chwileczkę muszę pójść poszukać tego Otella aby mu oddać za swoje. Mam ja (pokazuje twarz) czarne na białym to niech on przynajmniej zafasuje białe na czarnym (potrząsając parasolem wybiega za kulisy). Ja mu swego nie daruję!

KURTYNA.