Przejdź do zawartości

Strona:Józef Weyssenhoff - Zaręczyny Jana Bełzkiego.djvu/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
2
JÓZEF WEYSSENHOFF

kać w poetyczną mgłę chwil dobrych minionych, wtedy wrażenie istotne, oczyszczone z mniej pięknych lub niepotrzebnych szczegółów, ogromnieje w sercu uspokojonem i rozpamiętującem. Ta druga fala szczęścia, jeżeli nie jest mocniejsza, to czyściej rozkoszna, niż pierwsza.
Zawsze lubiłem przyglądać się świeżo ubiegłym kolejom mego życia, — dlatego też piszę dziennik. A dzisiaj, kiedy mam zapisać taki epokowy wypadek, jak własne zaręczyny, kiedy pomyślę, że ta niepochwytna kobieta powiedziała mi poważnie i szczerze, że mnie kocha i przystaje na nasz związek, — to jeszcze się pytam, czy to nie sen. Jednak od paru dni trwa to niesłychane szczęście