Strona:Józef Weyssenhoff - Zaręczyny Jana Bełzkiego.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
52
JÓZEF WEYSSENHOFF

to ja, a nie on tak rozbawił Celinę przy kolacyi...
Takie uwagi nie pomagają oczywiście do rozmowy, a toczy się teraz o tem, jak pani X. otruła swych dwóch wielbicieli bielidłem, którego używa, i jakim się to mogło stać sposobem...
Ze złości i dla pozorów spokoju zwracam się do mojej drugiej sąsiadki, panny, którą zaledwie znam, i zaczynam coś gadać o Ostatkach, o Popielcu — najlichsze komunały. Nie cierpię zresztą panien: nie wiadomo, o czem z niemi mówić, gdy się nie jest ich aspirantem.
Wypalił się już szmermel Valforta, bo przestał mówić głośno. Korzystając z ogólnego teraz gwaru rozmów, nachylił się ku Celi-