Strona:Józef Weyssenhoff - Zaręczyny Jana Bełzkiego.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
42
JÓZEF WEYSSENHOFF

się ojcu bajeczną w paryskiej sukni.

Taki już tłum, że nie można ruszyć się z kąta, gdzie cię los zapędził; tańczą w mozolnie opróżnionym środku sali, a tu jeszcze przypływa coraz kto inny; najpóźniej przychodzą »te panie« które najwcześniej wyjdą, łaskawe boginie, witające zaledwie kilka osób, starzy radcy i wysocy urzędnicy. Zaczynałem już niepokoić się, gdy we drzwiach salonu ukazała się najprzód poważna pani Grabska, a za nią...
Nie mogę dotąd uwierzyć, aby ta cudowna mogła być kiedyś moją.
Mimo rozpoczętego walca, cały salon drgnął, nachylił się, cisnął się ku niej. Mężczyźni zwłaszcza