Strona:Józef Weyssenhoff - Zaręczyny Jana Bełzkiego.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
41
ZARĘCZYNY JANA BEŁZKIEGO

zczerniałych portretów, zapewne przodków, sprowadzonych do Warszawy na pogrobową rozkosz oglądania rozkwitu rodziny.
Pozamawiałem tańce i wdałem się w rozmowę z panem domu. Dziwny typ skazańca na wesołość i wysokie maniery. Kłania się, uśmiecha, mówi o pokrewieństwach: »znałem ojca...« »to pan dobrodziej z okolic Żytomierza?...« i t. d., — a w oczach tak mu wyraźnie pokutuje tęsknota do końca balu, że aż litość zbiera. Powinien jednak cieszyć się, bo, dzięki swej uprzejmości i kilku znajomym filarom towarzystwa, zgromadził mnóstwo osób z największego i średniego świata; panna Zofia, otoczona młodzieżą, wydaje