Strona:Józef Weyssenhoff - Zaręczyny Jana Bełzkiego.djvu/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
169
ZARĘCZYNY JANA BEŁZKIEGO

śmierci Alfreda? Chyba pan oszalał?
Wtedy ja, mimo żem postanowił zachować spokój, czując, że raz ostatni mówię z nią szczerze, wybuchłem:
— Tak, oszalałem, ale nie dzisiaj. Oszalałem odrazu, gdym cię poznał i kiedym cię począł kochać. Trzeba mi było nie patrzeć ci tyle w oczy, a więcej w duszę i przewidzieć, że wielka miłość, wyłączająca wszystkie inne zajęcia i przywiązania, miłość wszechmocna, która, wstępując w człowieka, bierze dowództwo nad wszystkiemi jego władzami, taka miłość nie zmieści się w twojej duszy. Może to twoje szczęście, lub to, co szczęściem nazywasz, żeś nie zdolna czuć ani wielkich