Strona:Józef Weyssenhoff - Zaręczyny Jana Bełzkiego.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
166
JÓZEF WEYSSENHOFF

nym, jak los, mogłem nim owładnąć i oprzeć się... Więc jam winien... alem tyle cierpiał wówczas z powodu ciebie, pani, tyle znów cierpię dzisiaj za pokutę...
— Otóż to, cierpienie i zawsze cierpienie! Mnie się zdaje, że w dniu naszych zaręczyn pan także cierpiał. I potem znowu, dla urojonych jakichś podejrzeń, — no, a teraz — naturalnie... Pan chyba nigdy w życiu nie może być spokojny i szczęśliwy?
— Spokojny, a szczęśliwy, to wielka różnica.
— Nawet wątpię, czy ja-bym panu mogła była dać szczęście, gdyby nasz związek był jeszcze możliwy.
— Pani zapewne o mnie to myśli, a o sobie mówi?