Przejdź do zawartości

Strona:Józef Weyssenhoff - Zaręczyny Jana Bełzkiego.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
13
ZARĘCZYNY JANA BEŁZKIEGO

często i wtedy widzę, że mnie słuchają przyjemnie, że im się staję sympatycznym. Ale nikt mnie tak nie ośmiela, jak Celina. Widać, zanadto pragnę jej się podobać? Dzisiaj więc pewność, że jestem jej milszy od innych — ta prawie pewność — zadziwia mnie, olśniewa i trochę przestrasza. Bo czy ja zdołam zapełnić jej życie tak wyłącznie, żeby już nikt do szczęścia, ani przyjemności nie był jej potrzebny?
A matka dalej ciągnęła swe powątpiewania:
— Trochę się i ja o was boję, nie o brak uczucia z jej strony, ale o twój spokój, Jasiu, bo pani Szarzyńska nie może odrazu stać się wzorową żoną.
— Jeżeli pokochała prawdziwie,