Strona:Józef Weyssenhoff - Za błękitami.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
86
JÓZEF WEYSSENHOFF

nocny. Pani Marliczowa, stojąc obok córki, powiedziała mu cicho:
— Proszę o nas nie zapominać.
Halka nie powiedziała nic, ale miała przecudowne oczy.
A u stopnia bryczki oczekiwał uroczyście pan Lis z pachołkiem, który trzymał na tacy dwa puhary z winem. Jeden z nich podniósł pan Ignacy pod słońce, pokazując Okszycowi wyrznięty na szkle okręt i wiersz Horacego do Wirgiliusza:

Reddas incolumem, precor,
Et serves animae dimidium meae.

— Nie bój się, tem winem nie otrujesz się, rzekł stary szlachcic widząc, że Okszyca przerażają rozmiary szkła.
I wolno, umiejętnie wypił »strzemiennego«.