Strona:Józef Weyssenhoff - Za błękitami.djvu/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
77
ZA BŁĘKITAMI

— Przepadam jednak także za scenami »rodzajowemi« jak je pan nazywa. Naprzykład na niedźwiedzie nigdy przecie nie polowałam, a z opisu Mickiewicza czuję, jaka to być musi okropna przyjemność. Może też dla tego, że lubię bardzo polowanie.
Tu odezwał się Franio Warecki:
— Panno Halino! prawda? rrym!
Marliczówna błysnęła ku niemu swym krótkim, jaskrawym śmiechem, który Okszyc zanotował po raz drugi. Spojrzał na Frania, na Halkę — i zauważył, że iskry porozumienia sypią im się z oczu. Wytłómaczył to sobie tem, że Warecki musiał opowiedzieć pannie swój sen na bryczce.
Wznoszono toasty, gwar urósł.