Strona:Józef Weyssenhoff - Za błękitami.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
48
JÓZEF WEYSSENHOFF

pią się codzień dużo wytrawniejsi od pana Stanisława: szukała jego spojrzeń, płakała, pisała listy. A młody Okszyc już wtedy marzył mniej filozoficznie, mniej zasadniczo, ale może goręcej, o budzeniu aniołów, drzemiących w kobietach. Dlaczego-by w Klärchen nie miał drzemać jaki niemiecki anioł ze szkoły kolońskiej? Po miesiącu tych z jednej strony niskich, z drugiej naiwnych zabiegów, doszło do pierwszej schadzki, pełnej uniesień, choć bardzo pospolitej, w mieszkaniu studenta. Po drugiej i trzeciej pan Stanisław myślał, że odkrył jednak coś pięknego, jakiś kwiat, — może nie różę mistyczną ale ładny polny dzwonek. Klärchen zaś ze swej strony zauważyła, że Okszyc jest