Strona:Józef Weyssenhoff - Za błękitami.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
10
JÓZEF WEYSSENHOFF

Okszyc skrzywił się, bo nie lubił depesz i nieproszonych gości. Posłyszał zbliżający się przez pokoje chód mężczyzny w grubych butach, przez chwilę zgadywał, ale ujrzawszy we drzwiach tęgą postać Frania Wareckiego, ucieszył się, bo mogło być gorzej.
Był to sąsiad i krewny Okszyca, rosły dwudziestoośmioletni chłopiec, ładnie ogorzały na twarzy, z której tembardziej świeciły wesołe oczy i zdrowe zęby. Skończył podobno gimnazyum, służył w ułanach, obecnie zaś był już obywatelem, bo chociaż się jeszcze nie ożenił, dostał od rodziców folwark w sąsiedztwie Bernatowic, przedstawiający mniej więcej jego schedę. Miał więc podstawę bytu i stanowiska. Przy-