Strona:Józef Weyssenhoff - Za błękitami.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
104
JÓZEF WEYSSENHOFF

— A dokąd pan teraz jedzie?
— Do... do... Czy ja wiem? — rzekł, pokazując zęby — jutro się zdecyduję.
— A cóż szpiegowie mówią?
— Szpiegowie donoszą mi tylko o tem, co się stało; już ja sam zgadnę, co będzie.
Marliczówna spoważniała i rzekła:
— A ja nie wiem co będzie. Przyszłością swoją rozporządzają tylko ludzie bogaci.
Zawiesiła w powietrzu to westchnienie i rozejrzała się po mrocznym chórze. Warecki mienił się na twarzy, jakby walcząc z sobą. Tymczasem oboje przeszli między ścianą i ołtarzem, znikając z oczu matki i Okszyca.
— Lepsze od bogactwa jest