Przejdź do zawartości

Strona:Józef Weyssenhoff - W ogniu.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   143   —

— Gdybyśmy mieli prawo wyborcze dla kobiet, nie łamalibyśmy sobie głowy nad wyborem kandydatki, znając szanowną panią.
Pani Ostrzeszewska nie dała się zbić z tropu tym wybiegiem.
— Nie przyjęłabym. Ja tam nie jestem za nowościami. Rola kobiet w polityce jest inna, inspiracyjna. Niech pan się nie wykręca od odpowiedzi, bo my z panem Heydensteinem jesteśmy bardzo dobrze poinformowani, a u Maryni możemy mówi otwarcie. Więc doskonale, że pan pojedzie do Petersburga. Il nons faut des noms. Ale innych także trzeba znających drogi u Dworu, w ministeryach...
— Przecie tu chodzi o przedstawicielstwo narodowe. Kogo naród wybierze, ten będzie posłem.
— Tak, tak, wiadoma rzecz. — Trzeba aby ludzie mądrzejsi wpływali na wybory, bo inaczej będzie głosowanie powszechne, rząd tłumu.
— Dążymy do powszechnego głosowania.
— A nie, nigdy! to są mrzonki, kochany hrabio. Pozwolono już wam bardzo wiele, ale nie trzeba tego nadużyć.
— Jakto: wam? — zapytał Kostka — przecie nam wszystkim, i szanownej pani także?
— Naturalnie, ale mówię, że trzeba przecie okazać wdzięczność za wszystkie łaski, któremi nas obdarzono, a z wyborów wysłać ludzi umiar-