Przejdź do zawartości

Strona:Józef Weyssenhoff - W ogniu.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   115   —

Władysław Kostka zaciął zęby.
Zawiązała się urywana rozmowa o szczegółach redakcyjnych między Antonim Kostką, a Feliksem Kotulskim.
— Świetny artykuł, panie Feliksie, we wczorajszym wieczornym o »ciągłości ideałów«!
— To pierwszy z cyklu, który przygotowałem — odrzekł Kotulski, spuszczając powieki bez uśmiechu.
— Ach, to pan pisał?
— Tak jest. Podpisałem przecie: F. K.
— Nie zauważyłem. A kto pisał, jeżeli wolno wiedzieć, artykuł: »Fundusz szkolny zapewniony«?
— To studyum zawdzięczamy naszemu profesorowi — odrzekł Kotulski, wskazując oburącz na Łokietka.
I tak dalej szłaby rozmowa, gdyby nie wpadł do gabinetu zziajany reporter, który wyglądał jak goniec z Maratonu, lecz nie z obozu zwycięzców.
— Proszę panów, w fabryce Baryczki rzeź! Banda prowadzona przez Szmula Krótkiego napadła formalnie na robotników z naszego związku. Jest już kilkanaście ofiar...
— Z której strony? — zapytał żywo Mochnaczyński.
— Przeważnie z naszej. Teraz wojsko doszło do fabryki i pierze z karabinów po ulicy, jak mu