Strona:Józef Weyssenhoff - Unia.djvu/412

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   404   —

stali: Assernhof, młody Kmita i właściciele Wiszun do poufnej uczty.
— Gdybyś tu osiadł, Apolinary — mówił pan Gotard — zostałbyś niechybnie królem litewskim z wolnej elekcyi, jako odwet za Jagiellonów, którzy siedzieli na krakowskiej stolicy.
— Bez żartów — pytał poczciwie pan Apolinary — czy nie sądzisz, że moje dwie wyprawy na Litwę przydały się do jakiegoś zbliżenia, scementowania, dobrodzieju mój?.. choćby do rzucenia światła na drogi przyszłości?
— Ależ odnowiłeś Unię! — wołał pan Gotard.
Assernhof mówił zawsze żartobliwie, ale żeby w żarcie była choć połowa prawdy, ta połowa starczyłaby za nagrodę dla działacza.
Stanisław Kmita wydał się też Apolinaremu człowiekiem przyszłości: jeździł konno, jak centaur, strzelał znakomicie, cenił dobrą tradycyę rycerską, o gospodarstwie rolnem gadał chętnie, a przy rozmowach politycznych słuchał nowego wuja, jak wyroczni. Nie tak, jak Kazio, który, w jednym z nim wieku, ma pretensyę do zdania samoistnego w sprawach publicznych, choć sam wyznaje, że nie jest politykiem. Ostatecznie Kmita będzie także wybornym mężem dla Aldonki, a chociaż Rokszyccy rodzina zacna, zawsze koligacya