Przejdź do zawartości

Strona:Józef Weyssenhoff - Unia.djvu/402

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   394   —

— Mój ty skarbie jedyny! Prawda, jacy my nie rozsądni! Świat cały nasz, a cóż nam te drobiazgi?
I odrazu wszystkie plany ułożyły się poprostu cudownie. Auszra będzie uratowana, bo najprzód... tak być musi, następnie ojciec Kazimierza, gdy się dowie, pośpieszy z czynną pomocą.
— Kiedy ja poznam twoich rodziców? — pytała Krystyna z zapałem.
Naradzono się, jak i kiedy Krystyna pojedzie do Warszawy. Kazimierz nie wątpił na chwilę, że rodzice pokochają odrazu jego wybraną. Krótko ale dobitnie opowiedział o swym stosunku serdecznym do nich, o niezmordowanej pracy obywatelskiej ojca.
— Żebyśmy mogli przyciągnąć ich na Litwę! — projektowała Krystyna.
— To nie. Rodzice są tam przykuci przez długi szereg przyzwyczajeń i obowiązków.
— Ale ty przecie tutaj? my tutaj pozostaniemy?
— My tutaj, tak, najdroższa. Ja już w sercu oddawna zostałem Litwinem.
Wiosna serc zmieniała wszystkie projekty w możliwe i wyborne. Aż się nareszcie rozkochani bawić zaczęli trudnościami swej przyszłości, igrać z niemi, jak atleci z ciężarami. Nie będzie tego, to chwyci się co innego w ręce. Aksyomatem pozostało tylko to,