Przejdź do zawartości

Strona:Józef Weyssenhoff - Unia.djvu/339

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   331   —

Lejtan sprawę, o czem chce się dowiedzieć Kazimierz.
— Smutna teraz Auszra, że młodej pani niema.
— Wiecie może dokąd wyjechała?
— Wiedzieć to możno — rzekł misternie Jurko, zwiesiwszy krzywo głowę i nadstawiając ucha, jakby pytał o legitymacyę Rokszyckiego przed udzieleniem mu wiadomości.
Kazimierz bezwstydnie dał Jurkowi drugiego rubla, którego stary przyjął z godnością.
— Dziękuję, paniczu. Ja i tak powiedziałby, bo i nie klął się, żeby nie mówić.
— Więc powiedzcie, mówcie!
— A to ona mieszka w Ponikszcie u księdza, dawnego jej... prowizora.
— Gdzie ta Ponikszta?
— Mil od nas będzie sześć, a przez łąki wiele, jeśli cztery. Od Wilna daleko, tylko kiedy na pociąg siądziesz, to i blizko. Spisz panienku ty mój, oczy zamrużywszy, a tu już i maszyna wabi się świstem: stacya Ponikszta.
— Wiecie napewno?
— Jak nie wiedzieć? Sam ja tam byłem tydzień temu nazad.
— I widzieliście? no, mówcie, mówcie!
Jurko przełknął najprzód ślinę, rozszerzył gębę smakowitym uśmiechem i zagadał po