Przejdź do zawartości

Strona:Józef Weyssenhoff - Unia.djvu/331

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   323   —

— Nie wybrniemy z tego porównania, gdyż politykę najniebezpieczniej paralelizować zpoezyą. A to u nas błąd dość pospolity.
— Zgadzam się; ja też wcale nie jestem poetą. Tylko, gdy mówię o interesach jakiego kraju, rozumiem całość jego interesów. Rozkwit ekonomiczny jest podstawową, ale jedną tylko częścią potrzeb plemienia, lub narodu. Każdy naród poświęca ją bez wahania dla swych potrzeb duchowych, powiedzmy: instynktowych. Inaczej nie byłoby narodowości.
— Tak — zgodził się Hylzen — interesy religijne i kulturalne przodują w aspiracyach narodu. Powiem nawet, że, jako pobudki do rozwoju narodowości, są silniejsze, realniejsze, niż interesy praktyczne w ścisłem znaczeniu.
— No, a zatem? — czekał na wniosek Rokszycki.
— A zatem — uśmiechnął się Hylzen — w oczekiwaniu tego, co się stanie w Rosyi, pilnujmy tymczasem spraw swoich... Wrócimy już chyba do naszego teatru?
Zdawało się, że Hylzenowi chodzi głównie o to, aby on sam sformułował wniosek. Lubił sam z sobą głośno się spierać i zostać pobity przez własną fakundę. Drobna jego, zamyślona twarz nosiła na sobie dziwnie zjednoczone piętna obowiązkowości i przekory.
Po końcu przedstawienia poszli razem do