Przejdź do zawartości

Strona:Józef Weyssenhoff - Unia.djvu/322

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   314   —

wywali się z godnością, starając się utrzymać na poziomie konwersacyi poważnej. Beno przypomniał sobie jakąś anegdotę polityczną z Damy petersburskiej. Miś naszkicował mozolnie stanowisko swoje w polityce krajowej. Na obie odezwy ksiądz Antoni odpowiedział bez wszelakiego lekceważenia. Projektowany ślub panny Aldony z Kmitą stał się także przedmiotem uwag pochlebnych dla młodej pary. W rozmowie wspomniano też o zjeździe ziemian u Chmary, a przy tej okazyi wymieniono i nazwisko Rokszyckiego.
— Jakże się wam podobał pan Rokszycki w Rarogach? — zagadnął ksiądz Antoni.
Miś zrozumiał, że trzeba tu odpowiedzieć, jak mężczyzna i jak książę Zasławski.
— Dzielny człowiek — orzekł z powagą.
Krystyna zarumieniła się tym razem z zadowolenia i pomyślała, że jednak ten Miś, gdy go przycisnąć, ma i sumienie. Ale książęta pocili się trochę od tej uroczystej zabawy w księżym domku, gdzie ściany były tak nizkie, a nastrój tak wysoki. Pożegnawszy się wkrótce po obiedzie, nie pokazali się już we dworku. Po zachodzie słońca tylko przypomnieli o sobie, gdy od strony jeziora dolatywać zaczęły do parku gęste trzaskania strzałów, zwiastujące rzeź ciągnących kaczek.
Zaległa znowu cisza we dworku. Jednak