Przejdź do zawartości

Strona:Józef Weyssenhoff - Unia.djvu/300

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   292   —

błękitniejący od brzytwy podbródek, udał obojętność i wyrachowanie.
— Przyszyłyście też panie tasiemki do muślinu? — zapytał. — Ja przecie także korzystam z waszej umiejętności.
— A jakże! szyjemy, będzie do wieczora gotowe — odpowiedziała panna Zubowska ślęcząca w okularach nad robotą.
Okazało się bowiem, że Piotr chcąc przybijać rzadki muślin ćwieczkami bezpośrednio do ramy okiennej, nie mógł się z tem uporać. Panna Karolina wnet uznała potrzebę obrąbienia prostokątów muślinu tasiemką, którą dopiero przytwierdzi się do okien ćwieczkami. Więc obrąbiała sumiennie wymierzony muślin. Krystyna i ks. Antoni układali tymczasem na półce książki, które się rozsypały podczas niedawnej rewolucyi pokoju.
Krystyna już była opowiedziała pobieżnie ostatnie tygodnie swego życia, zniechęcenie ostateczne do Rarogów i Chmarów. Uprzednie jej dzieje znał ksiądz dobrze, chociaż od ślubu jej i owdowienia widział ją zaledwie parę razy. Wybór męża dla niej, uczyniony przez Eustachego Chmarę, nie był po myśli księdza. Wtedy właśnie porzucił kierownictwo wychowaniem Krystyny i Rarogi. Ale pisywali do siebie dość często, zwłaszcza w pierwszym roku po osiedleniu się księdza Antoniego