Przejdź do zawartości

Strona:Józef Weyssenhoff - Unia.djvu/297

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   289   —

mrugając przemyślnie oczyma. Zwinął się potem, jak chwiejąca się fryga, i pobiegł do kuchni:
— Tak i będzie. — Nasamprzód podróżnego w dom przyjąć, głodnego nakarmić...