Przejdź do zawartości

Strona:Józef Weyssenhoff - Unia.djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   205   —

wyzywając do walki ludzi i mury, pośród których pozostawała znowu sama. Dopiero gdy weszła do ciepłej sypialni, odrzuciła zamachem firankę od okna, zatopiła spojrzenie w ciemnym parku i zapłakała gorąco. Spływała ze łzami nienawiść, koił się ból przeszłych zawodów, wstępowała w oczy jasność wiary w dzień nowy.
— Bądź wielki, jasny, silny! — mówiła głośno do rozstępujących się na niebie ciemności, jakby stamtąd miał powrócić On — razem ze słońcem.