Przejdź do zawartości

Strona:Józef Weyssenhoff - Unia.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   175   —

Pan Apolinary chciał po wieczerzy koniecznie powrócić do gabinetu, choćby na pół godziny, ale wyperswadował mu Chmara:
— Pan, którego przecie widziałem przy robocie, wie dobrze, jak się robi polityka: we dwie, we trzy głowy. Dyskusye w przypadkowych zebraniach prowadzą tylko do rozpowszechnienia haseł, albo i plotek politycznych. Do popularyzacyi są gazety, wiece, odczyty...
— Odczyty — mruknął Budzisz w porozumieniu z samym sobą.
— A gdy chodzi o porozumienie co do rzeczy głównych, tylko, jak mówię: we dwie głowy. Jeżeli da Bóg, spotkamy się w Wilnie lub w Warszawie, miło mi będzie poufniej rozmówić się z panem. Inaczej nieco mówi się na zebraniu, inaczej między wodzami. To pan wie?
— Bywa tak, bywa, dobrodzieju mój — uśmiechnął się pan Apolinary, połechtany przyjemnie.
— Nie jest to hypokryzya, ani sztuka żadna, prosta przezorność.
Uśmierzywszy tym sposobem starszego koroniarza, Chmara mierzył uważnie okiem młodszego, który go coraz bardziej zastanawiał. Wydał mu się przy pierwszem poznaniu zwyczajnym salonowcem, potem bardziej indywidualnym, dzisiaj już pewną siłą, z którą