Strona:Józef Weyssenhoff - Syn Marnotrawny (1905).djvu/420

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   412   —

— Zapomina się i tyle.
Romuald był naprawdę rozdrażniony, Władzio zaś nie życzył sobie wcale tego skutku rozmowy. Począł więc naprawiać swą nierozwagę i zapewniał, że nie ma żadnych uprzedzeń prawnych co do adoptowania własnych dzieci per subsequens matrimonium. Estella jest oczywiście rodzoną, córką stryja, ma z nim nawet pewne wspólne cechy fizyczne: tak, coś w nosie... nie, ale jakby coś w uśmiechu...
Romuald nie chciał jednak już słuchać.
— Idźmy spać. Muszę być jutro wypoczęty i gotów na ważne rozmowy. A pamiętaj, com ci mówił.
— Dobrze, dobrze.
Książę Kobryński wracał do siebie przez ciemne pokoje, niezadowolony. Zbyt podrzędną grał rolę w tej rodzinie.
— Jedno mam pamiętac, o drugiem znów zapomnieć... popychają mną, jak swoim. A wszystko dlatego, że oni mają pieniądze, a ja pecha... Głupstwo palnąłeś, Władziu, żeś się ożenił! Żenić się z Dubieńską, to przynajmniej z Estellą... Albo trzeba było urządzić się niezależniej od tyranii ojca, żony, nawet takiego Romualda. Inne powinien byłem zająć tu stanowisko. Ostatecznie Dubieńscy to prosta szlachta; jestem między nimi trochę jak zabłąkany...
Czasem nerwowe podniecenie nocy budzi w naturach nawet biernych rewolucyjne porywy i łu-