Strona:Józef Weyssenhoff - Syn Marnotrawny (1905).djvu/418

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   410   —

się z Estellą. Ale jaki stąd zysk dla mnie?... to jest dla Tereni i dla naszych biednych dzieci? Posag jest skromny, moje interesy w nieładzie...
Romuald spojrzał na szwagra, jak w kongresie minister wielkiego państwa na przedstawiciela mniejszej potencyi, której jednak trzeba dać odczepne, aby nie bróździła:
— Czy sądzisz, że nie myślelismy o tobie? Jeżeli wszystkie zamiary dojdą pomyślnie do skutku, posag Tereni będzie zaokrąglony w stosunku do powiększenia naszej ogólnej fortuny. Za wcześnie mówić o szczegółach, ale to wchodziło w rachubę.
— A moje długi osobiste?
— Może i na nie znajdzie się rada. Wszystko zależy od toku spraw, bardzo dla nas ważnych, które się właśnie rozpoczęły. Nie trzeba im przeszkadzać. Ty baw tylko stryja, mów mu dobrze o nas, o pieniądzach bądź łaskaw nie wspominać mu wcale. Radzę ci szczerze, w twoim własnym interesie.
Kobryński, nieco ugłaskany, czuł jednak ciągle palące tortury ciekawości.
— Powiedz mi przynajmniej, który z was zamierza starać się o rękę Estelli? Jerzy dotychczas niby zaręczony z Oleską, a o tobie chodzą wieści, że rozpoczęto kroki co do małżeństwa twego z panną Ewą Kostkówną. Więc cóż będzie? Ja się przecie nie mogę ożenić z Estellą, niestety, to jest... oczywiście.