Strona:Józef Weyssenhoff - Syn Marnotrawny (1905).djvu/403

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   395   —

— Mój Boże! wszelka piękność... wszelka wiara...

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

We dwa tygodnie później Jerzy Dubieński, bawiąc już w Wenecyi (gdyż Ojciec Melchior, coraz słabszy, nie chciał się mieszać do niczego), otrzymał spóźniony i przeadresowany list od Fabiusza Oleskiego następującej treści:

«Mości panie Dubieński!

«Z polecenia i rozkazu pani Anny Oleskiej odsyłam panu zaręczynowy pierścionek i żądam w zamian zwrotu danego przez nią panu. Pani Anna Oleska doszła do przekonania, że zamiary małżeńskie, które między nią a panem powstały, są raczej uwieńczeniem zabawnego sezonu w Nizzy, niż postanowieniem, opartem na wzajemnym szacunku i skłonności. Nadto krewna moja poleciła mi panu donieść, że nie zgodziłaby się nigdy być przyczyną popsucia harmonii, istniejącej między panem a jego rodziną, o którą pan widocznie dba najbardziej. Zasady działania rodziny pańskiej są do pewnego użytku doskonałe, mianowicie do użytku tejże rodziny; prosimy zatem pozostać przy nich. To, co się u państwa nazywa cnotą i obowiązkiem, u zwykłych ludzi zowie się interesem. Jednak to, co pan przeciwstawia zapatrywaniom rodziny w swych buntowniczych przeciwko niej porywach, jest czemś jeszcze dalszem od Dobra i Piękna, — nie poezyą w każdym