Przejdź do zawartości

Strona:Józef Weyssenhoff - Syn Marnotrawny (1905).djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.




XVIII.

Innego dnia liczniejsze towarzystwo szło za Fabiuszem wolno pod górę, złożoną, zdawałoby się, z samych budowli, przywalających świeższymi ogromami starsze ogromy, której górze na imię jest Palatyn. Palace Cezarów splotły się zwaliskami w jeden pomnik i pachną krwawą historyą.
Kobiety szły ostrożnie po zrujnowanych posadzkach, pod sterczącymi ułamkami luków sklepiennych i przez mroczne korytarze.
— Na tem załamaniu korytarza Kaligula, uciekając przed zabójcami, został ujęty i zamordowany...
Księżna Kobryńska wydała maleńki okrzyk na znak wrażliwości, ale opanowała się i rzekła:
— Taki potwór nie był godzien lepszego losu.
A lady Cosway:
— Czy tu? na tem miejscu?
— Mniej więcej.
Amerykanka wydrapała kamyczek ze starego tynku, schowała go do kieszeni i z zadowoleniem strzepnęła rękawiczki.