Przejdź do zawartości

Strona:Józef Weyssenhoff - Syn Marnotrawny (1905).djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   99   —

dworsko — że znajdować się wewnątrz tych ram jest dla nas niepodobieństwem.
D’Anjorrant zająknął się na sekundę, czując potrzebę jakiejś odpowiedzi, ale szybko obrócił rozmowę w żart:
— Bądźmy więc wszyscy na zewnątrz. Dość mamy dozwolonych rozrywek. Słuszka da pani cały ich program z nadzwyczaj barwnym komentarzem. Gdyby nawet pani pragnęła dotknąć jednym małym paluszkiem grzesznej zabawy w ruletę, Słuszka odsłoni przed panią tajemnice gry, gdyż gnomy rulety nawiedzają go, jak twierdzi, przyczem zabierają mu zawsze pieniądze.
— Pozwól, Raulu....
— Na później, mój drogi. Pan Dubieński zaśpiewa pani o cudach tej ziemi i morza, które zresztą widzimy, ale które w jego wierszach mają być jeszcze piękniejsze, w co łatwo wierzę, znając autora, a nie rozumiejąc jego wierszy. Ja zaś także na coś się przydam, jeżeli usługi moje mogą być pani przyjemne.
Pani Anna obróciła się w marszu do Fabiusza, ale gdy ten nie dał żadnego znaku porozumienia, odpowiedziała margrabiemu:
— Nie można być uprzejmiejszym... Skorzystam przy pierwszej sposobności z protekcyi panów... Teraz wybieram się jeszcze z moim kuzynem na rozmaite wycieczki. Może potem... Czy margrabina mieszka w Nizzy?