Strona:Józef Weyssenhoff - Sprawa Dołęgi.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   155   —

istnieją już dzisiaj; że ludzi wywyższa za naszych czasów rozum, nauka, zasługi dla społeczeństwa... Mocno była przekonana, że ojciec jej posiada wszystkie te zalety; wiedziała także o pochodzeniu swem przez matkę od Jana Dekierta, historycznej postaci... Mimo to czuła instynktowo, że ma wroga nie w jednej jakiejś osobie, ale w całej koalicyi osób, w całej koteryi, że wróg to nie osobisty, lecz zasadniczy. Nagle poczuła niby ukłócie w piersi.
— Kto napisał ten list? Pewno kobieta.
Prędko doszła do wniosku, że tylko kobieta mogła śledzić jej stosunki z Andrzejem, bo mężczyzna nie miałby wr tem tak namiętnego celu; tylko kobieta mogła podpatrzeć adres, używany przez Andrzeja, i tak podstępnie zadać raz tak bolesny. Ta kobieta pewno go kocha, a może Andrzej?!...
Przestała płakać, przemyła nawet oczy wodą i pierwszy zły płomyk zaświecił w jej łagodnem zwykle spojrzeniu. Poczuła w sobie gorączkową energię i stanowczy zamiar: pokazać matce list bezimienny, a co za tem idzie — przyznać się do uprzedniej swej korespondencyi ze Zbarazkim. Zadzwoniła na pokojówkę, ubrała się i poszła szukać matki po dużem mieszkaniu, wiedząc, że ją zastanie przy rozmieszczaniu kwiatów, lub przy rachunkach gospodarskich.
Stosunek córki do matki był najlepszy, pełen słodyczy i wzajemnego zaufania. To też Marynia, idąc teraz z tak poważnem. wyznaniem, nie czuła strachu, tylko wyrzut sumienia, że długo trzymała