Przejdź do zawartości

Strona:Józef Weyssenhoff - Sprawa Dołęgi.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   103   —

jąc na Andrzeja Zbarazkiego, który wszedł właśnie do sali.
Zbarazki był kuzynem jutrzejszego nowożeńca. Włosek nie stracił głowy i, przyskoczył do Andrzeja.
— No, niech książę ten spór rozstrzygnie! Są przecie u nas wielkie i małe rodziny książęce. No co?
— A, dajcież mi pokój! — rzekł Andrzej, podnosząc ręce do uszu. Ja się nie znam nic na tem.
— On ma prawo na tem się nie znać — odskoczył znowu Włosek od Zbarazkiego, pokazując go zebranym. — Ale to książę będzie wiedział, czy pan Zbązki nie ma innych spadkobierców, oprócz panny Kostkównej?
— Ta jest najbliższa; jest córką jego rodzonej siostry, a Zbązkich niema już żadnych, oprócz wuja Karola.
— Prawda! — wykrzyknął Włosek — hrabia Zbązki jest także wujem księcia! Więc to księciu obojętne, pour qui la mésalliance?
— Zupełnie obojętne — rzekł Andrzej, podając rękę cichaczem jakiemuś panu, nie biorącemu udziału w rozmowie.
Był to młody hrabia Reckheim, Niemiec, sekretarz ambasady w Petersburgu. Nosił na całej swej postaci piętno międzynarodowej elegancyi. Pierwszy raz zatrzymał się w Warszawie w przejeździe do Berlina. Zapraszany na wszystkie zabawy karnawałowe tego roku, zaczynał już oryentować