Przejdź do zawartości

Strona:Józef Weyssenhoff - Sprawa Dołęgi.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   102   —

Nie mnie uczyć historyi szlachty, więc wiem, jakie jest pochodzenie Koryatowiczów. Ale przypomnę panu, że są u nas rodziny książęce, specyalnie u nas, które przez cały okres naszych dziejów były nieznaczną, prowincyonalną szlachtą. Tacy książęta jeżeli drew sami nie rąbali, trzymali się klamki panów, i nie jestem pewny, czy który Koryatowicz nie był marszałkiem dworu u wojewody Kostki.
— Ale co pan mówi? Gdzież to podobna! — oburzał się Hektor. — Przecież są krewnymi Zbarazkich!
— Ach, jutro zostaną krewnymi Kostków i spadkobiercami Zbązkich. Cóż to dowodzi o ich przeszłości? Wmieszał się do rozmowy pan Włosek, ruchliwy człowieczek, o długim, myszkującym nosie, gładki, starannie ubrany i bardzo popularny w »Sporcie«. Małe jego oczy błyszczały żywym ogniem, a nos zdawał się wietrzyć. Jak skąpiec spoziera na złoto, jak antykwaryusz przegląda skarb z ciekawej epoki, tak Włosek traktował z. zamiłowaniem każdą nowinę, obchodzącą wysokie sfery towarzyskie, do których przyjęto go osobiście, bez żony i potomstwa.
— Nie ma co mówić — prawił — c’est une mésalliance.
— Dla kogo?
— Pour les Kostka!
— Niech pan uważa — trącił go ktoś, ukazu-