Strona:Józef Weyssenhoff - Soból i panna.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   12   —

— Mamy pozwolenie tylko na łosia — nadmienił Michał.
— Łoś pozwolony dobry — odrzekł Łaukinis — ale smaczniejsza niepozwolona sarna — ot co jest!
I łypnął oczyma ku Rajeckiemu szyderczo, jako miał go za młokosa jeszcze niewytrawnego. Dla Pucewicza, dawno znajomego i »kata na zwierzynę«, czuł Łaukinis respekt połączony z przywiązaniem.
Po relacyi »ochotnika« młodzi myśliwi wpadli w zadumę. Projektowane na pojutrze polowanie w puszczy okazywało się zawodnem. Michał nadąsał się:
— To łosie nie pewne?
— Nigdy one nie pewne — odrzekł Łaukinis.
— Niema po co jechać! — zawołał Michał.
Stanisław zaś monitował go:
— Ty jeszcze, Miś, miastowy myśliwy, co to on jedzie do lasu z wozem, żeby zabrać łosia. Zwierz sztuka fantazyjna! Żeby wiadomo było wszystkim, gdzie co naleźć i kiedy, to i polowanie byłoby wszystko jedno, co krowy albo kury strzelać.
— Ot, panicz czuje — aprobował Łaukinis.
Zostawili myśliwi ubitą zwierzynę w chacie i poszli w rojst nad jezioro, każdy w innym kierunku. Tu będą znowu cietrzewie, może pardwy? — Na wodzie kaczki — jeszcze może gdzie głuszec? — Choć tu już dla niego za mokro —
Ale Michał, skoro odłączył się od towarzysza, zapadł w ponure usposobienie. Trafił na stado cietrzewi — spudłował parę razy sromotnie. Uprzytomnił sobie, że źle mu na świecie: głuszca zabił właściwie Stach — łosie na pojutrze niepewne — pani Teresa daleko i zapewne wcale nie myśli o nim? — — Jak radości, tak i bóle i pragnienia młodzieńcze są tak naprężone i silne, że gdy ich kilka zbierze się naraz, składają się na nieszczęście. Michał porzucił, zakląwszy, »głupie cietrzewie« i usiadł na granicy rojstu w miejscu, gdzie umówił się spotkanie ze Stanisławem. Długo dumał nieczynny, nieszczęśliwy.
Gdy Stanisław, obładowany nową zdobyczą, wynurzył się z krzaków i ujrzał spoczywającego Michała, zadziwił się:
— A ty co? strzelbę popsułeś?
— Nie... tak sobie... Hetka już chodzić nie chce.
Suka zastrzygła uchem na wymówione swe imię, ale zapewne nie zrozumiała.