Strona:Józef Weyssenhoff - Soból i panna.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   121   —

kłe kolumny pni, obwisłe palmy jodeł i kapryśne bukiety liścia; że nad oparzeliskiem polany mgła coraz srebrniejsza podnosi się leniwie z leża i ciągnie pochyło ku lasowi, jak stróżycha przepaści, przed dniem uciekająca. Wysoko, nad czubami jodeł, niebo nasiąkało jasnością równą, wyraźnie już odciętą od kirów lasu. Będzie radosna pogoda. — — Spojrzeli po sobie i zobaczyli nawzajem twarze powleczone bladością niewywczasu, lecz błyskające z oczu namiętną ochotą wiosenną. Uśmiechnęli się do siebie — i popłynęły dalsze zwierzenia. Zaczął Michał niecierpliwszy, bo młodszy:
— Więc mówisz, że nasz Łaukinis strzeże Warszulki? Cóż gadałeś dawniej, że ona niby... łatwa?
— Nie mówiłem, że łatwa. Piękna dziewczyna, podobaliście się sobie — wasza rzecz i wolny wybór. Tylko ja teraz lepiej ją poznałem od czasu, jak służy u mnie w Potyłcie. Dziewczyna pracowita i dobra. Ona nie z tych, co to ją tylko chwyć, już twoja.
— Próbowałeś? — zapytał Miś bez namysłu.
— Uchowaj Bože! Ale ja patrzę i widzę. Ona robotę robi, za chłopcami nie patrzy, uczyć się chce, a już kiedy kto o tobie wspomni, cała w płomieniach. Tak i jest: kocha się w tobie.
— Cóż mi z tego przyjdzie? — odrzekł Miś z nadąsaniem.
— Twoja rzecz, mówię. Tylko ja tobie dam przyjacielską radę: nie bałamuć ty jej tak poprostu.
— Doprawdy, Stachu, nie poznaję cię. Dwa lata temu zupełnie inaczej gadałeś.
— Póki żyjesz, zmieniasz się — rzekł Stanisław sentencyonalnie.
— Nawet ojciec twój zauważył, żeś zdziczał, że unikasz towarzystwa.
— Mówiłeś z ojcem o mnie?
— Mówiłem; zresztą on sam zaczął o projektach małżeńskich dla ciebie.
— O jakich? — zapytał Stach ostrożnie.
— Wogóle — odpowiedział także przezornie Michał. — Właśnie twój przyjazd przerwał naszą rozmowę.
Stanisław podniósł oczy na niebo rozrzedzone świtem i w swym szarym stroju myśliwskim, pokrytym kurzem wielu wędrówek, wsparty łokciem na kolanie, młody a poważny, wyglądał romantycznie. Mówił, patrząc w dal:
— Ot, kiedy wziąć żonkę, to już według swojego gustu, żeby to