Strona:Józef Weyssenhoff - Puszcza.djvu/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
VII.

Niecierpliwy zamiar Kotowicza pozbycia się jednym zamachem długów i Turowicz ulegał stopniowym ograniczeniom. Wszelkie gwałtowne porywy były bezwładne w tym kraju, gdzie naprzykład poczta dochodziła tylko dwa razy na tydzień do miasteczka odległego o wiorst piętnaście, a kolej żelazna była odległa o pięćdziesiąt. Wymiana korespondencyi choćby z Warszawą, Wilnem lub Kijowem zabierała tydzień, a sprowadzenie czegoś cięższego z tych miast do Turowicz trwało czas nieograniczony. Tak samo trudno było ściągnąc tutaj człowieka z miasta: adwokata, kupca, lub technika, bo każdy, dowiedziawszy się o marszrucie, odkładał wyprawę z dnia na dzień tak, jak się zwleka z chirurgiczną operacyą: poczekajmy, może się bez niej obejdzie.
Jedyny, doraźny środek, popierany przez Juchniewicza, okazał się też niemożliwym. Generał Smirnow ofiarował za całe Turowicze pół miliona rubli, co, po obliczeniu długu bankowego, dałoby Kotowiczowi gotówką sumę, wystarczającą zaledwie na zapłacenie ćwierci długów. Edward nie godził się zasadniczo na sprzedaż Turowicz generałowi, chciał jednak poznać jego ofertę, aby z niej wziąć miarę ceny możliwej do osiągnięcia. Oferta była śmiesznie mała, jakby na żarty uczyniona, chociaż Juchniewicz był zdania, że niewiadomo, czy kto dałby więcej i przypominał, że Turowicze