Strona:Józef Weyssenhoff - Puszcza.djvu/199

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dzisiaj nie mogę więcej pisać. Żal i zawód przyprawiły mnie o żółtaczkę, a tyle już mam do naprawienia defektów mojej powłoki doczesnej, skołatanej przez duszę biedną, bo zbyt wrażliwą na ludzkie dotknięcia brutalne... Żółta jestem, jak cytryna! Mówią mi jeszcze przyjaciele, że mi z tem do twarzy, że wyglądam, jak indyjskie bóstwo. — — Nie wierzę. Nie pokazałabym się już panu w tym, co wówczas, kostyumie — i to z wielu powodów żałosnych. Jednak przebaczyłam, wychodząc z zasady, że nie wolno mi być pospolitą. I posyłam w liście zapach moich włosów, które niegdyś pan lubił. — — —
Między kilku żądłami, które ten list w sobie zawierał, najdotkliwiej poczuł Edward jedno — oburzenie markiza Sanchez Toledo. To mi Katon! ten jegomość bez czci i wiary, przybłęda niewiadomo skąd, dlatego „grand“, że go tak zapisano do kilku domów gry! Niechby sobie zresztą pochodził od Burbonów i Braganzów, niechby nie miał na sumieniu żadnego łajdactwa, ale dlaczego to właśnie bydlę, ma być sędzią jego, Edwarda Kotowicza-! — Potwierdza się ciągle, bez możności pobłażliwego tłumaczenia, haniebna poufałość hiszpana z Teo — — mówią sobie o wszystkiem, więc i o mnie... naturalnie! Między nią a mną nie było nic... ten adonis jest pierwszy! Ha...
Edward zagryzł wargi i wbijał sobie paznogcie w dłonie.
A Kamil! Któż inny, jeżeli nie on, mógł opowiedzieć o scenie tańca? — — Nikomu innemu Edward o tem nie mówił — chyba Sasowi, ale gdzież droga od Sasa do pani Teo? — — Miły przyjaciel ten Kamil! dobrze się wywdzięcza... Może wreszcie był pijany, bo na trzeźwo za sprytny, aby